Norwegia 2008
Dodano 2010-03-19
Tekst: Tomcio (Tomasz Biegaj)
Pamiętam to jak dziś. Pewnego deszczowego dnia w bazie w sezonie 2007 zobaczyłem Naszego Pana i Władcę siedzącego z Krzysiem Klepką, trzymali w rękach jakąś dużą mapę.
Ja, czyli jak zwykle zmęczony i spracowany Uach, i jak zawsze zainteresowany zacząłem się wypytywać, „co to?, po co to?” No i dowiedziałem się, że chłopaki planują wymarzony przez Piotrusia wyjazd nurkowy do Norwegii, konkretnie do miejscowości o wdzięcznej nazwie „Bu” i zastanawiali się jak to wszystko zorganizować. Pomyślałem, że jak Pan już coś postanowi to nie ma kija w Trygorcie, musi to dojść do skutku;-) Ja już od początku byłem przekonany, że nie mam szans na ten wyjazd, więc zbytnio się nie napalałem…
Domki w Bu trzeba było rezerwować dużo wcześniej, dlatego Piotruś zrobił to już w sezonie 2007, a dokładnie wybrał termin w środku września. W przeciągu roku zebrała się wyborowa ekipa;-) Na liście chętnych i gotowych do wyjazdu było 19(???) chłopa.;)) W tym towarzystwie znaleźli się wyjadacze z MCNu , strażacy z Południa i Giżycka oraz kilku znajomych z Polski;) Do początku Września nie wierzyłem w to, że ja znajdę się wśród tych szczęściarzy. Kiedy usłyszałem, że Radzio jedzie zacząłem molestować moich rodziców. Szantaż i groźby zrobiły swoje. 13 września siedziałem razem z chłopakami w Busie jadącym do Norwegii!!!
Przygoda zaczęła się już przed wyjazdem, kiedy okazało się, że mamy odrobinę za dużo szpeju. Na szczęście myki z afryki naszego kierowcy Krzysia i chłopaków, uratowały naszą wyprawę;)) 14 w południe odpływał nasz prom z Danii, droga była prosta: przejeżdżamy Polskę, Niemcy, Danię, wsiadamy na prom i jesteśmy w Norwegii a tam już tylko ok. 200km i jesteśmy w Bu!! No tak fajnie to tak tylko brzmi, oczywiście umililiśmy sobie drogę, aby ta nie dłużyła nam się zbytnio. Przed Szczecinem narobiło się trochę nerwówki kiedy utknęliśmy w korku. Drogi przez Niemcy nie pamiętam, bo noc była i spałem. Dania to praktycznie same Niziny, wiatraki i ładne panie na stacji benzynowej. Prawie wyspani i rześcy, płynęliśmy promem w kierunku Kristiansand. Według mnie prom był naprawdę duuuuży;-) Kiedy ujrzeliśmy ląd na horyzoncie już wiedzieliśmy, że różni się on bardzo od tego w Danii. Morze „wchodzące” w góry naprawdę robi wrażenie, te pojedyncze domki na skalnych wysepkach i fiordy zapierały dech w piersiach. To był jednak przedsmak tego, co mieliśmy zobaczyć. Droga do Bu była dla nas wyprawą do innego świata, prowadzona serpentynami na zboczach gór, im dalej na Północ tym bardziej ciekawy krajobraz.
Do Bu jeździ wielu polaków, gdyż domki i łódki wynajmuje polka, która wyszła za Norwega. Z balkonów widzieliśmy morze i i te ogromne skalne ściany, próbowaliśmy przyzwyczaić się do tego widoku z okien;)) Po zakwaterowaniu, rozpakowaniu i rozdzieleniu prowiantu szybko zasnęliśmy, aby rano w końcu zanurkować.
Widoczność w pierwszych dniach sięgała 15-18 m(??). Większość nurków robiliśmy z brzegu z czystej wygody. A było gdzie nurkować!!! Na samym początku obnurkowaliśmy malutką wysepkę bardzo blisko brzegu. Pierwsze zanurzenie i pierwszy szok, w szczególności dla mnie i Radzia, w końcu nigdy nie nurkowaliśmy po za naszymi kałużami:D na sam widok tak przejrzystej wody nasze podniecenie sięgało zenitu. W tym miejscu max gł. sięgała 25m. Jak na początek w sam raz;-) Innym popularnym miejscem były „cycki”- miejsce, w którym zanurzaliśmy się i bez jakiegokolwiek problemu można było szybko spaść tam na 50m, ogólnie prawie wszędzie nie było z tym problemu. Najlepiej wiedzą o tym Piotruś i Hamer. Jednym słowem: Harpagany. Ryby, jakie tam widzieliśmy różniły się od naszych płotek nie tylko w wyglądzie, ale i w smaku. Podstawą naszego jedzenia były upolowane pod wodą ryby;) Ścianki i kamienie były opanowane przez rozgwiazdy, które mieniły się wszystkimi kolorami. Jak dla mnie najbardziej podobały się kraby, nie dość, że były zjadliwe (haha Czarny coś o tym wie) to i były bardzo waleczne. Przez wszystkie nurki towarzyszyły nam ogromne meduzy, które bujały się w górnych warstwach wody. To jak bardzo nam się tam podobało pod wodą najlepiej przedstawiały czasy przymusowych przystanków deco.;-) W fiordzie obok leży wrak niemieckiego statku z czasów 2wojny światowej „Gudroom”????”. Znajduje się w pobliżu portu, ale nie ma się czego bac;-) max gł. To 45m. Dla mnie i Radzia to był jeden z najlepszych nurków(pierwszy raz na wraku), choć część starszyzny narzekała nie wiadomo na co, ale oni są starzy i muszą czasami ponarzekać bo są starzy;-) w ogóle jak w wieku 40 lat można jeszcze chodzić??;/
Pomiędzy nurkowaniami zwiedzaliśmy okolice. Po drugiej stronie góry są poniemieckie bunkry i świetne dróżki na zboczach i w lasach;)) zaszokowała nas ogromna ilość grzybów, tam nikt oprócz nas ich nie zbierał, więc część z nich wysuszyliśmy a z części zrobiliśmy obiad;-) Dni mijały nam bardzo szybko, całkowity relax, w ciągu dnia nurki i szwendanie, a wieczory przy herbatce i dobrym filmie. Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy. Po tygodniu musieliśmy wracać już do swoich domów.
Spakowani, przepełnieni niezapomnianymi wrażeniami wyjechaliśmy z Bu do miasta portowego, byliśmy w nim kilka godz. Przed wypłynięciem promu, dlatego też mogliśmy pozwolić sobie na zwiedzanie. Jedna ogromna wada Norwegii, przez którą moje życie w tym państwie było by mega trudne: ogromne ceny alkoholu i trochę dziwnie wyglądające Norweżki, no, ale coś za coś;). Powrót promem po spokojnym morzu podczas zachodu słońca bardzo nas zmęczył… Niektórzy nawet obudzili się dopiero w Polsce, o tak podróż bardzo szybko mijała. Przez cały pobyt towarzyszyły nam takie hity jak ”dawaj naliwaj” „po twojej pysznej zupie” oraz „biedronka”.
Z Norwegii przywieźliśmy dużo pamiątek, jeszcze więcej zdjęć i wspaniałe wspomnienia. Wyjazd w prawie, że rodzinnym gronie jest najlepszą formą odpoczynku i zabawy, czego w 100% doświadczyliśmy. Napędzeni energią ze Skandynawii planujemy kolejny wrześniowy wyjazd!!! Tym razem do Chorwacji, oby choć w połowie był udany jak Norwegia!!!
Tomcio