Jesteś w: Strona główna / Opowiadanka

Opowiadanka

Ruiny Industrialne

Dodano 2009-07-22

Tekst: Gruby (Andrzej Holka)    Foto: Sławcio (Sławomir Paniczko)

W niedzielę 19 kwietnia umówiliśmy się ze Sławciem na nura w sławnych podwarszawskich ruinach elektrowni. Sławcio, człowiek z natury punktualny, był pod moim blokiem o 6.50....

Ja natomiast zaspałem :-) . Ale nie było tak źle. Sławek ograniczył się tylko do kilku niecenzuralnych wypowiedzi pod moim adresem :-) Na miejscu byliśmy przed godz. 8.00. Pogoda rewelacja, ciepło i słonecznie. Na dodatek żywego ducha w okolicy.

 


 

Po wizji lokalnej i omówieniu co będziemy robić, przebieramy się i do wody. Najpierw musimy przejść ok. 200 m w całym szpeju, następnie schodzimy klatką schodową do wody. A tutaj rozczarowanie, woda mętna jak nigdy. Pokręciliśmy się chwilę, Sławcio naprawił rękawicę i jedną z dużych dziur schodzimy do pomieszczenia niżej. Tam jeszcze gorzej, widoczność na wyciągnięcie ręki. Z trudem znajdujemy poręczówkę i płyniemy wzdłuż niej. W korytarzu, ciemno więc dobre światło niezbędne. Tutaj pożałowałem, że nie zabrałem głównej latarki tylko zapasową. Woda powoli robi się coraz lepsza. Po drodze mijamy kilka rybek.

 


 

Korytarz powoli wypłyca się i kończy wyjściem. Dalej, niestety, trzeba przejść ok. 100 m w szpeju i płetwami w rękach do następnego wejścia. Po pokonaniu kilku przeszkód, wspinamy się do wejścia i wbijamy do kolejnego pomieszczenia. No i wreszcie dobra widoczność ( ok. 10 m ). Na miejscu kręcimy się chwilę po pokoju podziwiając pogięte stalowe pręty, betonowe schody i kupę gruzu.

 

  

 


Po chwili znajdujemy korytarz i postanawiamy popłynąć nim. Po drodze mijamy kilka mniejszych pomieszczeń. Na końcu tunelu gruzowisko. Zatrzymujemy się tam i robimy sesję zdjęciową.

 

  

 

Następnie powrót tą samą drogą. Przy przejściu z jednego wyjścia do drugiego spotykamy pierwszą osobę. Okazało się, że człowiek nurkuje i przyszedł obejrzeć sobie miejsce. Po wymianie uprzejmości wchodzimy do wody i płyniemy do pomieszczenia, które zostawiliśmy sobie na deser. Przejrzystość wody tutaj to… zresztą sami zobaczcie.

 


 

 

Niestety jest haczyk. Woda ma tutaj podobno bardzo wysokie PH  Do końca nie wiadomo czemu to zawdzięczamy. Jest kilka hipotez, a jeszcze więcej legend. Faktem jest, że po nurkowaniu miałem na szyi przez kilka dni pręgę. Jakbym miał za sobą nieudaną próbę samobójczą :-)

Przy wyjściu spotykamy gotowych do wejścia 2 nurków. Wymiana spojrzeń ze Sławciem i my wiemy, oni nie będą mieli tak fajnie jak my :-) Warto było podnieść tyłek rano.

Przy wyjeździe widzimy jak następna grupa 4 nurków klaruje sprzęt. Ruch jak na Zakrzówku.

Całe nurkowanie zajęło nam ok. 75 min. Podobało się. Miejsce bardzo klimatyczne. Sławcio nie zmarzł. Nie wiem jak potoczą się dalsze losy tego nurkowiska. Fakt, że jest ono blisko Warszawy powoduje, że będzie odwiedzane przez bardzo wielu ludzi o różnym stopniu wyszkolenia. A jak będzie dużo ludzi to raczej nie będzie fajnie.

 

Na koniec kilka spostrzeżeń:

- Miejsce dosyć płytkie ok. 7 m.

- Na dnie bardzo drobny osad, który po podniesieniu utrzymuje się bardzo długo.

- Dużo prętów, gruzu i innych rzeczy, o które można się zaczepić.

- Trzy kolory wody J w zależności w którym pomieszczeniu jesteśmy może ona być zielona, błękitna lub brunatna.

- W pomieszczeniu gdzie jest najfajniej :-) radzę nie pływać przy dnie i ograniczyć wizytę do minimum.

 

- Chyba najlepiej zanurkować tam pod koniec tygodnia ( czwartek, piątek ), wtedy woda jest najlepsza.