Historia MCN
Dodano 2012-07-02
Jak powstał MCN czyli Mazurskie Centrum Nurkowe im. Andrzeja Balona Tarasiewicza w Giżycku.
... a czas leci.
Początki powstania MCN sięgają kilku dni po śmierci Balona. Ciężko było przełknąć pigułkę, jaką zgotowało nam życie, śmierć naszego szefa, super faceta, instruktora i wychowawcy (żeby nie nadwerężać słowa GURU)- Andrzeja Balona Tarasiewicza.
Balon był człowiekiem otwartym na świat i ludzi, razem z żoną Basią prowadzili otwarty dom. Przychodziliśmy do nich jak do siebie, dobra muzyka, opowieści, zawsze ciekawi ludzie, no i Basia zawsze uraczyła nas jakimś rarytasem J. Przychodziliśmy do nich prawie codziennie, pod jakimkolwiek pretekstem. Uczyłem się 700 km od domu, ale zawsze po powrocie, zamiast poświęcić kilka chwil rodzicom, brałem prysznic i leciałem do Balona, przywitać się. Opowieści, piwko, Basia lubiła portera, było super... Codziennie wieczorem chodziliśmy na COS grać w piłkę wodną, 40 min sprintów w wodzie powodowały całkiem niezłą kondycję fizyczną J, kontrolę oddechu i rewelacyjną zabawę. Balon był starszy od nas średnio o 10 lat, na początku krępowaliśmy się atakować go, ale po kilku meczach, lody puściły J. Balon był atakowany masowo, jak tylko miał piłkę (daj palec- wezmą całą rękęJ). To Balon uczył nas nurkowania, ważnych zachowań pod wodą, ale nie tylko. Miał na nas wpływ także na lądzie. Jako nastolatkowie dzieliliśmy się z nim naszymi problemami, porażkami no i oczywiście zwycięstwami! Basia i Balon byli naszymi doradcami życiowymi, już z doświadczenia (dziesięć lat różnicy) potrafili nakierowywać nas na właściwe rozwiązania problemów J. Był prezesem naszego klubu- Klubu Działalności Podwodnej „Płetwal" w Giżycku. Klub miał siedzibę w budynku OWJM PTTK nad kanałem Łuczańskim przy ul. Nadbrzeżnej. Tam spędzaliśmy całe wakacje na rozmowach, szkoleniach, no i oczywiście nurkowaniach. Nurkowaliśmy na jeziorach dookoła Giżycka, sprzęt woziliśmy wózkiem na dwóch kołach J. Wtedy nie wszyscy mieli samochody J (lata 87-90).
Któregoś razu Balon przyjechał z Warszawy i powiedział, że został wybrany do Komisji Działalności Podwodnej. Wszyscy czuliśmy się dumni. Jeden z nas był w strukturach naszej federacji!!!
Wniósł wiele do programów szkolenia KDP/CMAS, był specjalistą od nurkowania pod lodem. Kiedy jeszcze nie było kursów podlodowych, organizował warsztaty nauki bezpiecznego nurkowania pod lodem. Bardzo dużo podróżował po świecie, zawsze ze swoich podróży przywoził slajdy i całe mnóstwo opowieści, których wysłuchiwaliśmy na slajdowiskach. Miał przyjaciół na całym świecie, wszędzie był lubiany i zapamiętany jako bardzo dobry płetwonurek, zawsze uśmiechnięty, mający wciąż nowe pomysły. W jego nurkowaniu wszystko miało swoje miejsce, nie było przypadkowych zajść. Wszystko było zaplanowane i wszystko szło zgodnie z planem. Balon był profesjonalistą.
Był też zawodowcem w obrażaniu sięJ. Bardzo rzadko to robił, ale jak już, to tylko przez Basię próbowaliśmy go spacyfikować. Ona była naszym „negocjatorem", podpowiadała nam, co mamy zrobić, aby przeprosić Balona, udobruchać go.
Aż tu przyszedł ten dzień... W Andrzejki Balon był w Warszawie, do Giżycka przyjechał czwartego grudnia.. Byłem wtedy w pracy, budowałem jacht Tango 730 S, kiedy wpadł do mnie Paker i w imieniu Balona zaprosił nas, Ewę i mnie spóźnione imieniny. Impreza miała się odbyć o 19 w klubie. Poszliśmy tam z Ewą, ale niestety, Balon się spóźniał (niechcący, zawsze to robił), czekaliśmy na niego do 20 30, po czym zmęczeni, po ciężkim dniu pracy, zdecydowaliśmy nie czekać dłużej, poszliśmy do domu.
Na drugi dzień, znów do pracy wpada Paker i mówi „Balon nie żyje..." I wtedy świat się zawalił.
Po pogrzebie, na stypie w klubie, zapytałem Basi, czy mogę Spływ Twardzieli, którego pomysłodawcą i organizatorem był Balon, nazwać Jego memoriałem i zorganizować to jako imprezę cykliczną. Uzyskałem akceptację, i zimą 1999 odbył się Spływ Twardzieli- Memoriał Andrzeja Balona Tarasiewicza. Po trzech edycjach organizację imprezy przejął zarząd Klubu Płetwonurków „Płetwal" Giżycko.
Wiosną 1999 roku, siedząc na ławce z Pakerem, postanowiliśmy zrobić coś, aby kontynuacja firmy Mazurskie Centrum Nurkowe PRO AQUA SERVICE której założycielem i właścicielem był Balon, przypominała jego działania nad, i podwodne. Takie same podejście do ludzi, klientów, którzy zaraz po pojawieniu się w bazie, stawali się kolegami, a po jakimś czasie wchodzili do „rodziny". Wtedy to powstało Mazurskie Centrum Nurkowe im. Andrzeja Balona Tarasiewicza. Obozy i szkolenia prowadzone były tak, jak przed tym feralnym wypadkiem, i tak jest do dziś. Atmosfera rodzinna, wszystko na wesoło, ale uczciwie, ćwiczenia zawsze wykonywane ze 100% poświęceniem, nacisk położony na partnerstwo, koleżeństwo i pełne zaufanie do partnera. Balon zginął w wypadku, ale został w nazwie, jest wciąż z nami. Po kilku latach naszej pracy, Pakerek poszedł do wojska, praca ta dawała mu dochód przez cały rok, z nurkowania nie da rady wyżyć dwunastu miesięcy J. Ja dalej brnąłem w nurkowanie. Przez bazę przewijało się wiele osób, starsi, młodsi, dzieci, wszyscy uczyli się nurkować szkołą Balona. Do naszej letniej bazy, jeszcze w Przystani zadzwonił kolega, zapytał się czy przyjmiemy na kilka dni jego syna. Bardzo lubi wodę, jest pływakiem, pływa w sekcji na naszym giżyckim basenie, bardzo chce zanurkować. Ma 11 lat!!! Oczywiście zgodziliśmy się, już mieliśmy doświadczenie w nurkowaniu z dziećmi. I tak pojawił się w bazie Tomcio. Był u nas tydzień, nauczył się podstaw nurkowania, był tak niski J że nurkował tylko w górze od skafandra, wszystkie spodnie były na niego za duże. Później kariera Tomcia skierowała się na pływanie. Trenował, brał udział w zawodach, zdobywał medale, aż pewnego dnia znów zadzwonił Artur. Zapytał się czy Tomcio może przyjechać na kurs, ukończył przecież 14 lat!!! Przyjechał z kolegami, Radziem (synem naszego klubowego kolegi) i Mateuszem. Zdobyli uprawnienia płetwonurka P1, ale w tym momencie historia zatoczyła koło. Chłopaki mocno wkręcili się w nurkowanie, w przyszłym roku zrobili P2, później P3, a teraz są instruktorami Mazurskiego Centrum Nurkowego im. Andrzeja Balona Tarasiewicza. Doczekałem się, że moi uczniowie przejmą pałeczkę po mnie, nauka Balona jest kontynuowana przez młodych instruktorów MCN. Gdzieś jeszcze w międzyczasie zapisał się na kurs P1 Marek, ich kolega z pływalni, on też wkręcił się w nurkowanie, i tak jak koledzy, został instruktorem MCN J. Warto wspomnieć, że Tomcio został najmłodszym instruktorem w historii Komisji Działalności Podwodnej.
Tak powstała nasza szkoła, w tej chwili prowadzimy ją rodzinnie, Ewa, Piotrus i nasi młodzi instruktorzy.
Z naszą szkołą związane były i są ciekawe osobowości J, świetni płetwonurkowie, podróżnicy, fotografowie. Warto wspomnieć o jednym z nich, Krzyśku May. Przyjeżdżał do nas na nurki, sam, lub z synem Karolem, który u nas zdobył uprawnienia P1, albo ze swoim frendziakiem Żaglem. Bardzo dobry płetwonurek, dowódca zmiany, jako jeden z pierwszych płetwonurków giżyckiej PSP, kierownik robót podwodnych, super facet. Spokojny, trzeźwo oceniający sytuację, przez co niesamowity przewodnik nurkowy. To on mocno zaangażowany w rozwój ratownictwa wodnego w giżyckiej PSP, niestety, przegrał z chorobą. Po rocznej walce z rakiem, zmarł. Niestety, czas leci, coraz więcej pozytywnych osób odchodzi...Balon, Krzychu, Banan, Bolek, Biskup... Dopóki będziemy o nich rozmawiali, wspominali ich, pamięć o nich nie zaginie, będą żywi w naszych sercach, a ci, którzy nie poznali ich osobiście, poprzez wspomnienia, będą czuli, że są ich kolegami.
Piotr Krzewiński